Kiedy spotkaliśmy się z Olą i Piotrem byli bardzo przejęci mającymi się odbyć wydarzeniami, ale z każdą mijającą minutą trochę stresu odchodziło. Panna młoda założyła wianek, marynarkę panu młodemu poprawił tata, a do ołtarza odprowadziły ich dziewczynki niosące obrączki. Wesele w prawdziwym dworku miało domowy klimat, na drewnianym parkiecie stukały obcasy, a dzieci szalały z balonami. Na koniec obeszły nas w lesie wielkie mrówki, wypiliśmy razem kawę i okazało się, że pewnie się już kiedyś spotkaliśmy.

































































































































